Tegoroczna Bielska Zadymka Jazzowa gości wielu znakomitych artystów, ale szczególna uwaga należy się Janowi Ptaszynowi Wróblewskiemu, absolutnej legendzie i nestorowi polskiego jazzu. Pan Jan (nota bene związany z Zadymką od pierwszej edycji festiwalu) kończy w marcu 80 lat – z tej okazji w ostatnią środę odbyła się Gala Polskiego Jazzu, którą zwieńczył koncert sekstetu jubilata zatytułowany ”Z Lotu Ptaka”. Korzystając z okazji, warto cofnąć się w przeszłość i przypomnieć sztandarowe, nieznane niestety przez większość młodych odbiorców dokonanie Ptaszyna – otoczoną w kręgach koneserów prawdziwym kultem płytę ”Sprzedawcy Glonów”, jedną z najlepszych w historii polskiej muzyki w ogóle.
Premiera ”Sprzedawców glonów” (1973) była bardzo szeroko komentowana. Płyta wzbudziła zachwyt krytyków i słuchaczy – trzeba przy tym pamiętać, że były to złote czasy naszego jazzowego szaleństwa i o środowisku Ptaszyna mówiło się coraz częściej jako o artystach klasy światowej. Dawno minęły czasy wczesnego PRL-u, gdy jazz był muzyką wręcz zakazaną w głównym nurcie. ”Sprzedawcy glonów” z miejsca stali się nowoczesną klasyką w najlepszym tego słowa znaczeniu. Ptaszynowi i jego drużynie udało się uzyskać stan oświecenia porównywalny z czołowymi osiągnięciami bandów Davisa, Parkera czy Mingusa. Chociaż właściwie nie powinno się porównywać morskiego brzmienia ”Sprzedawców” z czymkolwiek innym – ta płyta jest przykładem na to, jak cennym i osobnym zjawiskiem był ”polish jazz”.
Skala zagęszczenia talentu osiągnęła tutaj rozmiary nieprzyzwoite. Podczas pracy nad płytą spotkali się (oprócz Ptaszyna, kolejność losowa): Szukalski, Urbaniak, Namysłowski, Stańko, Makowicz, Bliziński, Karolak, Nahorny, Seifert, Mizeracki, Dembek, Skawina, Deczi, Grabarski, Cieślak, Brzeski, Piela, Jarczyk, Filiochowski, Szewczyk, Piernik, Muniak, Kurpiński, Trzaskowski, Jarzębski, Suchanek, Stefański, Bartkowski i Jonkisz. Rozumiecie teraz, co się stało? Pierwszoligowi kozacy weszli do knajpy i zrobili porządek. Skomponowali nowy ład na pełnym luzie. Trzy numery autorstwa Jana P. i po jednym numerze Stańki, Namysłowskiego i Trzaskowskiego. Wszystkie natychmiast uderzają do łba, niczym bimber pędzony ze spiruliny.
Mamy do czynienia z wszechobecnym, subtelnym i surrealistycznym humorem. ”Sprzedawcy” mogliby stać się soundtrackiem kontynuacji ”Hydrozagadki”. Potężna orkiestra akompaniuje dzikim wybrykom solistów, którzy chwilami wchodzą nawet na teren free jazzu. Nad ich popisami unosi się trudna do logicznego wytłumaczenia aura wielkiej sztuki, jakiej doświadczamy może raz na dekadę.